Cześć!
Na samym wstępie chciałabym ogromnie podziękować za wszystkie wpłaty, które do tej pory otrzymałam. Wasz wkład w moje zdrowienie jest nieoceniony! Leczenie onkologiczne bywa trudne i kosztowne, dlatego każda najmniejsza kwota jest dla mnie porządnym kopem energii, który pragnę spożytkować na zdrowieniu. Tak! Na zdrowieniu, ponieważ od momentu pierwszej diagnozy to właśnie robię. 🙂
W tym roku aktualizacja profilu przynosi też nowe zmiany –, zmiany w moim ciele, które postanowiły się zadomowić w kości udowej i miednicy (ach głupie, czas na eksmisję!).
W kwietniu 2023 zgłosiłam się do mojej onkolog z najgorszym bólem jaki mogłabym sobie wyobrazić. Święta Wielkanocne spędziłam w łóżku z żołądkiem pełnym leków przeciwbólowych. Wkrótce okazało się, że rak zadomowił się w mojej lewej kości udowej i na miednicy. O ile na miednicy jest „tylko” kropką, to noga w jednym miejscu była praktycznie zjedzona przez zmianę nowotworową. Raz dwa rzucono mnie pod nóż i tak oto jestem przed trzydziestką z endoprotezą biodra. Gdy udało mi się uruchomić na tyle, że utrzymuję pion, wyniki badań pokazały, że to, co tam miałam, to przerzut pierwszego raka. Zaczęłam wiec kolejne leczenie – chemioterapię. W międzyczasie zmiana na miednicy dostała strzał radioterapii. Czeka mnie długa droga (wyboista, ale na pewno nie nudna) do pełnej sprawności. Według planu leczenia w najbliższych miesiącach mam przyjąć 6 chemioterapii, a w najbliższych latach „x” immunoterapii i innych leków wspomagających kości.
Skutki uboczne leczenia w tym sezonie są znacznie gorsze od tych w poprzednich, a to sprawia, że co tydzień wychodzę z całą torbą „cukierków” z apteki. Dodatkowo leczenie nogi też obciążyło moją opuchniętą rękę, bo przemieszczam się o kulach. Koszty, które muszę ponosić to opłaty za: leki, rehabilitację ręki i nogi, specjalne rękawy kompresyjne na rękę i sprzęt ułatwiający obsługę robonogi.
A prywatnie? Pragnę nadal rysować, lepić z gliny, grać na moich miniinstrumentach i tulić kotki. Muszę zatem prosić o ponowne wsparcie. Przez stan zdrowia niestety jestem jeszcze średnio mobilna – nie mogę długo siedzieć ani stać, a leżenie też wywołuje ból. Dlatego...
Cześć! Bardzo mi miło, że jesteście tutaj. Dziękuję, że zatrzymaliście oko na mojej historii. Jestem Weronika i mam 27 lat. Choruję od 2018 r. i potrzebuję Waszej pomocy w dalszej drodze do zdrowienia. Ściskam! 😊
***
Cześć!
Przede wszystkim pragnę podziękować wszystkim dobrym duszyczkom, które do tej pory mi pomogły i również tym, które zechcą to zrobić w przyszłości. Jestem niesamowicie wdzięczna za każdą złotówkę i procent podatku. Dzięki tym środkom mogę chodzić na rehabilitację i używać tych wszystkich specjalnych rękawów kompresyjnych. Przyznaję, że czasem ćwiczenia są uciążliwe, ale cieszę się, że mogę to robić. Dzięki Waszemu wsparciu i mojej ciężkiej pracy mogę żyć w pełni pomimo przebytej choroby. Niestety, ceny wszystkiego rosną, a co za tym idzie muszę w tym roku uzbierać więcej pieniędzy, żeby móc korzystać z rehabilitacji tak jak do tej pory i utrzymać dotychczasowe efekty.
W tym roku wróciłam do prowadzenia samochodu, wielokrotnie jeździłam na rowerze, pływałam kajakiem dużo więcej i oczywiście grałam w siatkówkę. Moje ukulele ma już wytarte ślady od lewej ręki, a po grze na perkusji nie muszę siedzieć godzinami z łapą w górze. Nowe rękawy sprawdzają się idealnie w tych wszystkich działaniach. Wśród moich pasji znalazła się ceramika i mogę się śmiało pochwalić, że przy regularnej rehabilitacji i spaniu w wielkim rękawie, jestem w stanie organizować zajęcia z ceramiki nie tylko dla samej siebie.
Dzięki Wam czuję, że nic mnie nie zatrzyma. Trzymajcie za mnie kciuki dalej!
***
Cześć!
Na wstępie chciałabym uściskać każdą osobę, która do tej pory wsparła mnie i moją łapkę! (zbiórkę). Bardzo dziękuję za możliwość chodzenia na rehabilitację. Dzięki zgromadzonym środkom mogę korzystać 2x w tygodniu z drenażu limfatycznego i kupować niezbędny sprzęt kompresyjny – co jest dla mnie konieczne w tej chwili. Jestem ogromnie wdzięczna za to, że mam taką możliwość i z każdym dniem coraz lepiej radzę sobie z sytuacją mojej puchatej ręki.
Niestety po dwóch latach od usunięcia węzłów chłonnych dłoń nie przestaje mi puchnąć, a to oznacza że będę musiała ponownie zainwestować w rękawy szyte na miarę (a to są spore kwoty), sprzęt do ćwiczeń i rehabilitację. Wiem, że perspektywa słoniowej ręki bywa paskudna, ale wiem też, że to zdecydowanie za mała cena tego, że wciąż sobie tutaj jestem i działam i wkurzam wszystkich bliskich i nie tylko.
W tym roku po raz pierwszy od operacji popłynęłam sama kajakiem i z pomocą 2 rękawów na lewej ręce grałam w siatkówkę! Cały rok towarzyszyło mi ukulele i powoli zaczęłam prowadzić samochód – puchata lewa ręka nie ułatwia trzymania kierownicy przez dłuższy czas. Udało mi się przejechać jednego razu ponad 40km na rowerze z ręką w podparciu i nadal nie wpłynęło to na jej rozmiar ponieważ była zabezpieczona rękawami, a to wszystko dzięki pomocy, którą od Was codziennie dostaję.
Chciałabym móc dalej sobie działać i dłubać, pielęgnować hobby i mieć masę przygód, dlatego ponownie zwracam się do Was o pomoc. W tej chwili jestem już po studiach, ale podejrzewam, że to jeszcze nie koniec mojej edukacyjnej przygody. Mam nadzieję, że uda mi się wrócić do technik graficznych, którymi zajmowałam się przed chorobą, a które wymagają od mojej lewej ręki ciężkiej pracy. Chciałabym również serdecznie was zaprosić na mój kolorowy profil z ilustracjami, gdzie możecie zobaczyć moje prace >> https://www.instagram.com/_iiitew/
Weronika
***
Cześć!
Nazywam się Weronika i mam 24 lata, na co dzień zajmuję się ilustracją, a w wolnym czasie pielęgnuję wszystkie moje hobby.
Chciałabym na początku serdecznie podziękować wszystkim osobom, które zdecydowały się mnie wesprzeć podczas poprzedniej zbiórki. To dzięki Wam mogłam przez cały rok korzystać z rehabilitacji i kupować niezbędny sprzęt. Zaopatrzyłam się w tym czasie w rękawy uciskowe wspomagające leczenie przeciwobrzękowe, a także uczęszczałam na wizyty każdego tygodnia ubiegłego roku. To dzięki Waszemu wsparciu nie zrezygnowałam też z gry na ukulele a nawet całkiem nieźle się podszkoliłam. Dwa lata temu poznałam diagnozę – nowotwór złośliwy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam z czym wiąże się leczenie, a także, co po nim następuje. W tej chwili walczę o odzyskanie sprawności w ręce, po której stronie zostały wycięte mi węzły chłonne.
Na ten moment udało mi się odzyskać prawie pełny zakres ruchu lewej ręki. Nie byłoby to możliwe gdyby nie Wasza pomoc, za którą jestem niesamowicie wdzięczna! Niestety, nie oznacza to końca rehabilitacji. Jak się okazało podczas pandemii, w przypadku zaniedbania ćwiczeń i drenażu obrzęk będzie się pogłębiał, a to utrudni mi normalne funkcjonowanie. Chciałabym temu zapobiec, dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie.
Jestem w tej chwili na finiszu studiów, przez co samodzielne zaoszczędzenie kwoty 10 tysięcy złotych przekracza moje studenckie możliwości. Środki, które uda nam się zebrać przeznaczę na rehabilitację, sprzęt oraz wizyty lekarskie i leki.
Bardzo Wam dziękuję!
Chcąc podziękować za Wasze wsparcie, przygotowałam grafikę w formacie A5 do Waszego samodzielnego wydruku. Napisz do mnie na adres: weronika.cholewa.ilustracje@gmail.com, w tytule wpisując „Zwierzakowe Yin Yang” ❤
***
Mam na imię Weronika, mam 23 lata. Jestem studentką ostatniego roku studiów magisterskich. Równo rok temu w październiku, równolegle do rozpoczęcia magisterki, zaniepokoiła mnie zmiana w lewej piersi. Jak usłyszałam po miesiącu badań – był to rak piersi z przerzutem do dołu pachowego.
Od grudnia 2018 zaczęłam przyjmować chemię przedoperacyjną, którą skończyłam w połowie kwietnia (14 wlewów). W maju 2019 przeszłam operację częściowego usunięcia piersi z usunięciem całego układu chłonnego pachy. Niestety ten rodzaj operacji, wiąże się z późniejszymi komplikacjami, którymi jest opuchnięta ręka. Brak węzłów chłonnych nie ułatwia limfie przepływu, a to sprawia, ze jej ruchomość jest ograniczona. Poprzedni rok akademicki, choć nie należał do najłatwiejszych, udało mi się zaliczyć. Z natury jestem uparta, więc od początku wiedziałam, ze rak nie ma ze mną żadnych szans, a co więcej nie przeszkodzi mi w realizowaniu moich pasji. Na co dzień jestem grafikiem, a w wakacje kajakarzem z ukulele, grającym w siatkówkę plażową. Może w te wakacje nie udało mi się złapać za wiosło, ani wskoczyć na boisko, ale za rok sobie nie odpuszczę!
Teraz, prawie pół roku od operacji, ręka przestała ze mną współpracować. Choć wszystko zapowiadało się iść dobrym i całkiem spokojnym torem, ręka jest opuchnięta. Co najmniej raz w tygodniu wymagam drenażu limfatycznego, którego sama nie jestem w stanie robić. Jest to rodzaj masażu, który pomaga chłonce przepłynąć poza rękę.
Kwota, którą zbieram, byłaby przeznaczona właśnie na te masaże. A ja mogłabym ruszać ręką jak tylko bym chciała. A bardzo bym chciała!
Zebrane pieniądze pozwolą mi również na rehabilitację, dojazdy do jednostek medycznych i konsultacje medyczne.
Bardzo proszę Was o wsparcie,
Weronika