Mam na imię Wiola. Mam 44 lata. Dokładnie rok i 4 miesiące temu dowiedzieliście się o mojej chorobie. To właśnie wtedy poprosiłam Was o pomoc. I wiecie co? W najśmielszych snach nie sądziłam, że w aż tak ekspresowym tempie ją otrzymam.
Dzięki Waszym ogromnym serduchom udało się zebrać potrzebne środki na zakup leku pertuzumab. Dziękuję Wam wszystkim za Wasze modlitwy, słowa otuchy i za każdy datek. Bez Was to by się nie udało. Modlę się za Was i mam w swoim sercu.
Za sobą mam chemię, operację, rehabilitację. I radioterapię, 25 dawek. Śmieję się, że jak zwykle najwięcej dawek musiałam dostać ja… 😉 Warto, bo na dzień dzisiejszy jestem wyleczona. Jednak to nie koniec…
Przez najbliższe 5 lat będę przyjmować terapię hormonalną, która ma zapobiec nawrotowi choroby i przerzutom. Co miesiąc będę musiała pojechać do Centrum Onkologii na wprowadzenie podskórnego implantu. Nie jest z nim lekko – igła jest cholernie gruba, ale daję radę. Poza tym codziennie będę przyjmować doustnie hormony. W kolejnych krokach planowana jest operacja rekonstrukcji piersi.
Choroba nauczyła mnie prosić o pomoc. Dlatego proszę o wsparcie, wierząc że mogę na Was liczyć. Potrzebuję go, by sfinansować zakup leków oraz dojazdy do Centrum Onkologii – chcą mnie tam widzieć każdego miesiąca przez 5 lat. Takie mam plany podróżnicze na najbliższą przyszłość 😉
Z całego serducha dziękuję!
Historia zaktualizowana 22 maja 2020 r.
***
Mam na imię Wiola. Mam 43 lata. Moja rodzina to ja i dwóch moich synów Oliwier lat 12 oraz Kacper lat 6. Wychowuję ich sama. Radziliśmy sobie całkiem nieźle – chociaż czasem bywało cholernie ciężko. Aż do stycznia br., kiedy to zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy piersi.
Co poczułam?
Strach – co będzie z moimi chłopakami? Nie pytałam „dlaczego ja, dlaczego mnie się to przytrafiło”? Powiedziałam sobie, że muszę z tego wyjść – przecież chłopcy mają tylko mnie. Muszę dać radę i pokonać chorobę! Zawsze byłam przy nich na meczach piłkarskich, na zawodach pływackich, kiedy mieli gorsze dni i tak musi pozostać, musi! Chcę patrzeć jak dorastają, być w dobrych i złych momentach ich życia – przecież jestem ich mamą
Moje leczenie będzie obejmowało chemioterapię oraz, w późniejszym czasie, mastektomię piersi. W celu bardziej efektywnego leczenia oraz zapobiegnięciu przerzutom i nawrotowi nowotworu zaproponowano do chemii dodać 7 dawek leku pertuzumab, który w moim przypadku jest niestety nierefundowany. Koszt zakupu wszystkich dawek leku wynosi 80 tys. złotych.
Nigdy nie musiałam nikogo prosić o pomoc, ale teraz muszę bo nie stać mnie na zakup tego leku.
Pomóżcie mi proszę pokonać tę chorobę i być nadal mamą.