Nazywam się Krystyna, mam 68 lat. Wiosną 2022 r. usłyszałam miażdżącą diagnozę – nowotwór złośliwy prawej piersi, trójujemny. To już drugi rak… 7 lat temu zdiagnozowano u mnie raka w piersi lewej. Przeszłam mastektomię radykalną, radioterapię i hormonoterapię. Wówczas lekarze mówili, że mam „najlepszego” raka z możliwych.
Tym razem jest odwrotnie. Trójujemny rak piersi to tylko 10-15 proc. przypadków i ma bardzo agresywny przebieg. Przeszłam więc morderczą chemioterapię, drugą mastektomię radykalną, drugą radioterapię oraz immunoterapię.
W ramach immunoterapii przyjmowałam najnowszy lek, Keytrudę (wlewy pembrolizumabu). Jedna dawka kosztowała wówczas 15 500 złotych. Lek ten mogłam przyjmować tylko dzięki Fundacji Rak’n’Roll i ofiarności darczyńców. Jest szansa, że immunoterapia powstrzyma przerzuty, ale gwarancji nie ma.
W pooperacyjnym wyniku histopatologicznym niestety nie było całkowitej odpowiedzi na chemioterapię i immunoterapię. Dlatego muszę przyjmować dalej leki onkologiczne: Abemacyklib i Tamoxifen, które mają wiele skutków ubocznych i bardzo osłabiają organizm. Z powodu terapii mam uszkodzoną tarczycę oraz korę nadnerczy. Żeby żyć, muszę suplementować hormony. Jestem pod stałą opieką onkologa, endokrynologa, kardiologa, dietetyka. Przyjmuję wiele leków łagodzących skutki uboczne intensywnej terapii onkologicznej.
Jestem emerytowaną nauczycielką, podobnie jak mąż, który poważnie choruje na serce. Pomagają nam córki, ale koszty leczenia są bardzo duże.
Często zastanawiam się, dlaczego spotkały mnie aż dwa nieszczęścia. Dwa nowotwory mogą powalić każdego. Ja jednak nie poddaję się. Jestem fighterką i mam dla kogo żyć. Bardzo proszę o pomoc!