Drodzy Darczyńcy!
Chciałabym na wstępie wszystkim Wam z całego serca podziękować za każdą nawet najdrobniejszą wpłatę. Dzięki Wam udało się zebrać całą potrzebną kwotę na leczenie Abemacyklibem.
Czuję się w obowiązku poinformować Was, że w ostatnim czasie dostałam cudowną wiadomość: zakwalifikowałam się do programu lekowego. W związku z tym od czerwca tego roku dostaję lekarstwo za darmo (niestety refundacja nadal jest tylko dla części pacjentek, u których jest duże ryzyko nawrotu).
Na początku roku miałam badania kontrolne. Nie ma zmian meta (przerzutów), co dla mnie jest kolejnym powodem do radości. W sierpniu minął rok, odkąd założyłam zbiórkę na Abemacyklib. Choć teraz nie będę już ponosić kosztów zakupu leku, to przede mną są kolejne duże wyzwania. Reszta pieniędzy ze zbiórki zostanie przeznaczona na dalsze żmudne leczenie. Na chwilę obecną czekają mnie jeszcze dwie operacje, a po nich dość kosztowna rehabilitacja, która pomoże mi wrócić do normalnego funkcjonowania. Dojazdy do placówek medycznych, prywatne wizyty u specjalistów oraz zakupy środków medycznych to wszystko nadal generuje spore wydatki. Niestety, ciągle odczuwam skutki leczenia, ale dzięki Waszej pomocy wiem, że ze wszystkim sobie poradzę.
Jeszcze raz dziękuje za wszystko.
****
Nowotwór wkradł się w moje życie niespodziewanie. Wkradł się po cichu, nieproszony. Sielanka nagle się skończyła, moje poukładane życie legło w gruzach. Pojawiły się łzy i powracające jak bumerang pytanie, dlaczego padło akurat na mnie?
Mimo początkowego dramatu wiedziałam, że jestem zmotywowana i silna oraz że muszę wygrać tę walkę. Mam dla kogo żyć. Chciałabym wraz z mężem wychować moją córkę na dobrego i mądrego człowieka.
Coś niepokojącego wyczułam w piersi w kwietniu. Po badaniu USG lekarz zlecił niezwłocznie udać się do chirurga onkologa. Zaczęło się. Szybko wyrobiona karta Dilo, badania, biopsja i wynik – nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów chłonnych.
Czekała mnie długa i mozolna walka. Zaczęłam od chemioterapii. Bywały dni, że ciężko było mi wstać z łóżka. Ból kości był czasem tak okropny, że nocami wyłam w poduszkę byle tylko córka tego nie widziała. Wiedziałam, że muszę dla niej to wytrzymać. Dla niej i rodziny, bo tylko oni tak naprawdę wiedzieli, ile cierpienia mnie to kosztowało.
Gdy odzyskałam siły po chemioterapii, przyszedł czas na operację. Lekarze nie mieli wątpliwości – radykalna mastektomia i usuniecie węzłów. Z racji dużego zaawansowania choroby, operacja była bez rekonstrukcji.
W międzyczasie odebrałam wyniki badań genetycznych. Wyszła mutacja, która wymusza usunięcie jajników oraz drugiej piersi. To kolejna operacja i kolejne cierpienie, ale wiem, że muszę to zrobić dla moich bliskich. Obecnie jestem po radioterapii. Skutki leczenia odczuwam do dziś – ręka po usunięciu węzłów nie jest do końca sprawna. Często podstawowe czynności wiążą się z bólem i skutkują obrzękiem limfatycznym.
Liczyłam, że po leczeniu będę mogła wrócić do normalnego życia. Na chwilę obecną to niemożliwe. Jest duże prawdopodobieństwo, że rak wróci. Pojawiło się światełko w tunelu – aby zapobiec nawrotowi lekarze zaproponowali nierefundowany lek Abemacyklib. Koszt miesięcznej kuracji wynosi około 7 tysięcy złotych. Musze go brać przez dwa lata. Nawet z pomocą rodziny i przyjaciół nie mam takich środków. Stąd moja ogromna prośba do Was: proszę o wsparcie finansowe, abym mogła kontynuować leczenie, które daje mi szanse na życie.
Bez Waszej pomocy nie dam rady.
Pozdrawiam i z góry dziękuję za okazane serce.
Malwina