Drodzy Darczyńcy, dziękuję! W zeszłym roku dzięki Waszej pomocy było mi dużo łatwiej. Mogłam korzystać z dodatkowych konsultacji lekarskich u różnych specjalistów, a także pokryć koszty związane z dojazdami na wizyty lekarskie czy wykupieniem leków i suplementów.
Jestem wdzięczna również fundacji za podarowanie mi peruki, która poprawiła mi samopoczucie w trakcie leczenia oraz za specjalistyczne środki higieny osobistej. Zawsze mogłam liczyć na wsparcie z Waszej strony! Bardzo dziękuję za okazaną mi pomoc. Dzięki niej poprawił się mój komfort życia w tej trudnej sytuacji.
Moja historia jednak nie kończy się tak szybko… W 2022 roku zaczęłam tracić mowę, przestałam myśleć racjonalnie, zapominałam słów i nie umiałam samodzielnie funkcjonować. Kiedy szłam do lekarza, nie potrafiłam się wysłowić. To przywołało strach. Bałam się, że coś jest nie tak.
Badania potwierdziły przerzut do mózgu. Natychmiast trafiłam do szpitala na operację. Niestety guz nie został całkowicie wycięty ze względu na ryzyko. Mogłam utracić niektóre funkcje życiowe, a nawet umrzeć. Dodatkowo zdiagnozowano u mnie padaczkę. Załamałam się.
Jednak nadal chcę walczyć i żyć! Tak wiele chciałabym jeszcze przeżyć i zrobić w moim życiu…
Wasze finansowe wsparcie już raz bardzo mi pomogło. Dlatego ponownie zwracam się do Was z prośbą o wsparcie w postaci datków i 1,5% podatku, które pozwoli mi realizować plan leczenia, korzystać z porad u specjalistów i pomocy psychologa.
Dzięki Waszej pomocy, również dojazdy na konsultacje, zabiegi, rehabilitacje czy zakup leków i suplementów nie będą wiązały się z dodatkowymi troskami. W tych trudnych chwilach to dla mnie bardzo dużo znaczy!
Liczę na Was i bardzo dziękuję za Waszą dotychczasową troskę oraz opiekę nade mną.
***
Cześć,
mam na imię Beata, mam 40 lat. 4 lata temu zdiagnozowano u mnie raka gruczołowo-torbielowatego oskrzela i tchawicy z przerzutami do płuc i prawdopodobnie do wątroby (prawdopodobnie, ponieważ nikt nie potrafi konkretnie powiedzieć. Jedni lekarze uznaje to za przerzut a drudzy nie).
Zanim rozpoznano raka, miałam różne diagnozy, między innymi: astmę, alergie, pozostałości po grypie itd. Zdjęcia RTG nic nie wykazywały, a na tomografię komputerową niestety nikt mnie nie chciał skierować.
Po 4 latach poszukiwań i badań, kiedy trudności z oddychaniem nasiliły się, okazało się, że mam guza wielkości 7cm w zaawansowanym stadium. Operacyjne usunięcie go było niemożliwe, ponieważ przylegał do aorty.
Po wykonaniu kolejnych badań i terapii okazało się, że ani chemioterapia, ani radioterapia nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Od tamtej pory nie pojawiły się też nowe możliwości dalszego leczenia. Za to pojawił się nowy guzek w prawym płucu, który też wymaga radioterapii. Aktualnie czekam na taką możliwość w Centrum Onkologii w Gliwicach. Jestem też pod stałym nadzorem torakochirurgów w Szpitalu Jana Pawła II w Krakowie, dzięki którym mam założony stent Y umożliwiający oddychanie. W międzyczasie poszukuję kolejnych możliwości na leczenie.
Nie tracę nadziei.
To, co mnie spotkało to pewnego rodzaju próba. Nowotwór to nie tylko walka ciała z bólem, ale przede wszystkim ze swoją podświadomością. To budowanie nowego umysłu, który pozwoli zwalczać chorobę lub przynajmniej ją zatrzymać.
Wierzę, że kiedyś znajdzie się sposób, by mi pomóc, a przynajmniej przedłużyć życie o kilka, a nawet kilkanaście lat. Nie poddam się, jednak potrzebuje Waszej pomocy.
Kolejne badania wiążą się z wydatkami, które są poza moim zasięgiem. Gromadzę środki na dojazdy, noclegi i konsultacje medyczne.
Życie jest piękne i chce jeszcze z tego piękna korzystać. Chcę dużo zrealizować, chcę uczestniczyć w życiu moich najbliższych. Mam wiele do zrobienia, ale niestety czas goni nieubłaganie. Po prostu chcę żyć i ufam Bogu z całego serca, że da mi jeszcze jedną szansę.
Cała nadzieja w Was — dobrych ludziach.
Dziękuje za poświęcony czas, przeczytanie wpisu, a także za wsparcie mojej zbiórki!
Dużo zdrówka wszystkim życzę.
Beata