Szanowni Państwo,
mam na imię Beata, mam 53 lata. Oddycham i żyję wyłącznie dla moich bliskich.
Poświeciłabym dla nich wszystko. Jestem szczęśliwą żoną, matką dwóch córek, babcią dwojga wnucząt. Moje całe życie to rodzina. Odkąd sięgam pamięcią, w tym życiu były dwa stałe elementy: bliscy i choroba. Miałam 25 lat, gdy zachorowałam na reumatoidalne zapalenie stawów. Leki sterydowe przez lata konsekwentnie wyniszczały mój organizm i spowodowały całkowity brak odporności. Znam się z bólem całkiem dobrze. Jest stałym gościem.
Zawsze czułam, że jestem dla moich bliskich ważna. Mąż był obok. Starannie i czule się mną opiekował. To on brał na swoje barki ciężar odpowiedzialności – szczególnie finansowej. Troszczył się o nasz dom i utrzymanie rodziny. Nigdy nie sądziłam, że kogoś z tak dobrym sercem jak jego może spotkać w życiu coś złego. Myliłam się. Trzy lata temu uległ wypadkowi, w wyniku którego doszło u niego do pęknięcia podstawy czaszki i krwiaka nadtwardówkowego. Mojego męża od śmierci dzieliło kilka minut. Przez rok nie był w stanie podjąć pracy. Ma stale uszkodzone nerwy twarzoczaszki.
To, co w przeszłości, było tylko początkiem. W sierpniu 2022 roku okazało się, że przyjedzie nam się zmierzyć z chorobą większą, poważniejszą, dotykającą bólem nie tylko mnie, ale i całą moją rodzinę.
Zachorowałam na nowotwór złośliwy dróg żółciowych i zewnątrzwątrobowych, czyli RAKA TRZUSTKI. Dzięki niesamowitemu wsparciu i zaangażowaniu lekarzy ze Szpitala Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego na Banacha nowotwór został wykryty we wczesnym stadium. Przeszłam bardzo skomplikowaną operację usunięcia trzustki, dwunastnicy, części jelita i dróg żółciowych. Przez 8 miesięcy przechodziłam chemioterapię. W czerwcu tego roku zakończyła się moja – jak się okazuję pierwsza, ale nie ostatnia – bitwa o życie. Po chemioterapii w czerwcu 2023 otrzymaliśmy pomyślny wynik tomografii komputerowej – brak niepokojących sygnałów. Niestety nie było nam dane cieszyć się tym zbyt długo, bo już we wrześniu okazało się, że wystąpiły bardzo rozległe przerzuty rozsiane w całej jamie otrzewnej. Przeżyłam kolejną poważną operację udrożnienia jelita cienkiego, podczas której wykonano pętlę jelitową – omija nowego guza na jelicie i pozwala mi przyjmować pokarm. Niestety ta operacja to dopiero początek mojej kolejnej walki, w której tym razem ja i moja rodzina nie poradzimy sobie sami.
Obecnie jestem w trakcie drugiej tak zwanej systemowej chemioterapii, która ma uśpić raka i dać mi czas na zebranie środków na nowoczesną diagnostykę oraz celowaną terapię molekularną. Niestety ani na badania molekularne, ani na terapię celowaną nie mogę otrzymać refundacji. W Polsce jej nie ma.
Terapia celowana to nowatorska metoda, która ma za zadanie zidentyfikować uszkodzony gen lub białko – coś, co powoduje nowotwór – i dopasować do tego chemioterapeutyk. To bardzo kosztowne.
Obecna sytuacja przerasta nas finansowo. Zwracamy się do Państwa o pomoc i wsparcie finansowe mojego leczenia – mojej walki o życie. Zbieramy pieniądze na opłacenie przede wszystkim badań molekularnych wykonywanych tylko w jednym laboratorium w Europie oraz na stworzony na podstawie wyników tych badań przeznaczony dla mnie lek, który może przedłużyć moje życie .
Dotychczas ja i moja rodzina staraliśmy się wspierać w miarę możliwości inne osoby chorujące na ciężkie lub rzadkie choroby, teraz sami potrzebujemy pomocy – Państwa pomocy. Z góry dziękuję za każdą przekazaną złotówkę, w szczególności liczę na państwa odpis 1,5 % z PIT – dla mnie to naprawdę szansa na kolejny nowy dzień, miesiąc, rok…
Dziękuję
Beata Targońska z rodziną